po 9 dniach wyprawy do dzungli nalezy nam sie pare dni odpoczynku, opalania i poszukiwania w dalszym ciagu toniku. hihihihi
teraz to juz tylko...........no prawie tylko, lezenie na plazy. niestety nie bylo zupelnie tak. przede wszystkim doszlysmy do wniosku, ze nalezalo dolozyc troche grosza do tak dalekiej wyprawy i miec wiecej dni na isla margarita do odpoczynku. zdazylysmy tylko odwiedzic porlamar i juan grigo. to ostatnie bardzo mile miasteczko z cudownym zachodem slonca. w sam raz cos dla ducha. porlamar, duze miasto na wyspie, chociaz nie jest jej stolica. ludzie nad wyraz zyczliwi i uczynni.
przezyciem bylo przemieszczanie sie lokalnym autobusem. przede wszystkim nie wiadomo kiedy przyjedzie. po prostu czeka sie na przystanku. z powodu goraca drzewi autobusu sa otwarte caly czas. przystanki niby sa, ale kierowca staje gdzie tylko jest chetny do wsiadania lub wysiadania. bez wentylacji, goraco okropnie. mnie udalo sie jechac siedzac na kuchennym taoborecie po drugiej stronie kierowcy.
bardzo kiepski wybor owocow i warzyw. byc moze trafilysmy na zly okres.
w kazdym razie to byl wspanialy urlop. z wielu powodow. pozwolil mi przezwyciezyc pewnie fobie.