bulgaria - zobaczylam tylko mala czesc wschodniego wybrzeza od warny do granicy tureckiej. ogolne wrazenie: zaniedbanie, przypomina polske sprzed paru lat. warna, burgas podobne do naszych polskich malych miasteczek. obdrapane tynki, smieci na ulicach, samochody parkuja gdzie im sie podoba, ogolnie brak skladu i ladu. samochody na chodnikach a piesi miedzy nimy lub po ulicach.
wybrzeze ladne, ciepla woda, slonce. ja trafilam juz prawie na koniec sezonu. niebo zaczelo sie chmurzyc, wiac dosyc mocno i ochlodzilo sie zdecydowanie w stosunku do pierwszego tygodnia.
wycieczka do istambulu - zorganizowana przez miejscowe biuro podrozy, z polskim przywodnikiem. autokar przyjechal na miejsce naszego odbioru z opoznieniem okolo pol godziny. zadnego slowa wyjasnienia lub chociazby przeprosin. widocznie to normalka. wychodzi na to, ze nalezy sie cieszyc, ze w ogole przyjechal. podroz minela spokojnie. wentylacja dzialala na calego i juz zaczelismy marznac. po prosbach pan kierowca ustosunkowal sie pozytywnie do naszych prosb. grupa byla mieszana, polsko-rosyjska i mielismy dwoch przewodnikow. nawet sympatycznie i rozumialam prawie wszystko co pani mowila, ta po rosyjsku. ogolnie wycieczka byla w porzadku.
nessebar - miasteczko na zachodnim wybrzezu morza czarnego. spokojne, ciche. pasuje na wypoczynek dla ludzi szukajacych spokoju.
nasz hotel - aphrodite - polozony przy samej plazy. basen i lozka do opalania nalezaly sie, byl tylko maly problem. z sasiednich hoteli przychodzili ludzie w duzych ilosciach i zajmowali juz od wczesnego rana nasze miejsca. goscie hotelowi musieli lezec na plazy, lub czekac, az sie cos zwolni. personel jakos nie reagowal na taka sytuacje. dostawiono pare lozek i basta. poza tym uwazam, ze na kazdym lozku powinien znajdowac sie materac. to nalezy do standardu w innych osrodkach. pokoje sprzatane sa codziennie. wchodzi w to zmiana recznikow i zamiatanie podlogi na balkonie i w pokoju. srodkiem. ale panie sprzataczki bardzo mile i sympatyczne. jak uslyszaly, ze rozmawiamy po polsku nawet usmiechaly sie.
jesli chodzi o serwis w restauracjach, kawiarniach czy sklepach to pozostawia on bardzo duzo do zyczenia. pierwsze co daje sie zauwazyc, to ci ludzie nie usmiechaja sie. sa jacych zagonieni i wygladaja na malo zadowolonych. w restauracjach personel iedzi na sali ogolnej, je posilki, rozmawia glosno, czasami nawet cos tam pokrzycza i pala papierosy. o jest wielkim minusem. stjojac przed restauracja pan kelner zaprasza na posilek z papierosem lub glosno mlaskajac guma do zucia. to nie zacheca do wejscia. w starym nessebar jest dosyc mila restauracja, plovdiv. pan wlasciciel mowi po polsku (rodowity bulgar), daje rabaty 10%-we dla polakow. jest rozmowny. ale uwaga. wino, ktore nam podano w otwartej nie przy nas butelce bylo oszukane. nie to, ktore zamowilysmy, chociaz butelka byla z oryginalna etykietka. pozniej dowiedzialysmy sie, ze pobliskich winnicach mozna kupic wino nie nadajace do lezakowania w pojemnikach 10 u 20 litrowych. to wlasnie takie wino zostalo nam zaserwowane. jeszcze jedna uwaga na temat restauracji. przewaznie otrzmuje sie rachunek od razu. nalezy sprawdzac wszystkie pozycje. nam sie przytrafiko zaplacic za rzeczy, ktorych nie dostalysmy: podwojna salate i podwojne drinki.nie sa to bardzo duzo pieniadze, ale zawsze...... sniadania w hotelu byly bardzo monotonne, codziennie to samo. oczywiscie smaczne, ale chcialoby sie zjesc chociazby inny owoc kazdego dnia. w sklepach jest bardzo maly wybor owocow. wiecej jest na ulicznych straganach i ladne.
obiadokolacja z winem lub piwem kosztuje w granicach 20-25 leva. samo piwo jest tanie, okolo 2 leva, kawa podobnie. za mleko do kawy oczysicie nalezy zaplacic oddzielnie. do dan glownych nalezy zamawiac oddzielnie dodatki.
stary nessebar - polozy pieknie na wyspie polaczonej mostem z nowym nessebarem. bardzo ladne zabytkowe mury, domy jak z bajki. ale nie wszystkie. zaczyna sie budowac nowe, w dziwnym style, zupelnie nie pasujacym do tego miasteczka. samochody najnowsze i najwieksze w tym startym miasteczku. nowobogaccy bulgarzy, tak to wyglada, nie respektuja chodzacych turystow (przeciez od nich maja pieniadze), znerwicowani trabia i cos tam pokrzykuja. nie widac zadnych inwestycji w sklepiki. widocznie najpierw trzeba pokazac wszystkim, ze mam samochod, a reszta to jakos bedzie. turysci przyjada rowniez w przyszlym roku. w tym pieknym, zabytkowym miasteczku sa stragany z rekodzielami, obrazami i ludowymi pamiatkami, ale rowniez masa kiczu, ktory spotyka sie na straganach przy plazach.
bardzo smaczne jedzenie jest restauracji bistro tony-djidjy.
jesli chodzi o sklepiki i stragany, a nawet troche wieksze butiki. nie wskazane jest dotykanie towarow ani branie z polki samemu. jest to zle widziane. panie ekspedientki stoja bardzo blisko klienta. to jest troche meczace. najlepiej jest pokazac palcem czym jest sie zainteresowanym i czekac, az pani poda. jesli nie odpowiada towar, to jest sie zegnanym raczej markotna mina.
warna - sprawia wrazenie wielkomiejskiego. szerokie ulice, bardzo przyjemna stara czesc miasta z masa butikow, restauracji i kawiarni. fontanny, duzo zieleni.
lotnisko w burgas - odprawa idzie sprawnie, bez zadnych utrudnien. uwaga na ceny w dutty free. wszystkie ceny sa w euro. tabliczka czekolady (300g) kosztuje 5,5 euro! alkohole i kosmetyki na poziomie europy.