po paru godzinach lotu dotarlismy do limasol. po wyjsciu z samolotu szok. powietrze ciezkie od ciepla. wygladalo to jakby wszystko ruszalo sie. poniewaz wczasy wykupilam w biurze podrozy, wszystko wiec bylo zorganizowane. z samolotu na terminal dowieziono nas autobusami, odprawa, walizki i juz jestem na cyprze. goraco, duszno, parno. przed terminalem czekala na nas pani z lista. po sprawdzeniu czy jestesmy na tej liscie skierowano nas do odpowiedniego autobusu. autobus podjezdzal pod kolejne hotele i zostawial wczasowiczow. w czasie jazdy pani informowala nas o zwyczajach panujacych na cyprze a w szczegolnosci w naszych miejscach pobytu. ja jechalam do larnaki. wreszcie znalazlysmy sie w naszym hotelu. wlasciwie to apartament hotelowy. duzy pokoj, sypialnia, lazienka. w pokoju pentry. oczywiscie balkon. hotel znajduje sie w miescie, wiec do morza mamy kawalek drogi. po zainstalowaniu sie pobieglysmy oczywiscie na morze. caly czas goraco. okolo godziny 18 zrobilo sie ciemno i to bylo troche zadziwiajace. wlasciwie to nie bylo takiego wieczornego zmroku. sloneczko poszlo i spac szybko i koniec dnia.ale za to poczatek pierwszych zagranicznych wczasow w cieplych stronach swiata.
plaze sa zupelnie inne niz te w polsce. piachu brak! masa malych kamyczkow. dlatego jest sie zmuszonym do korzystania z lozek do opalania, za ktore nalezy placic codziennie (o ile dobrze pamietam 2 ichnie funty). w ramach tej ceny wchodzi lozko z materacem, parasol oraz miska z woda do oplukania stop).
ludzie wygladaja na bardzo zafrasowanych i smutnych.
hotel: pokoje czyste. woda w lazience dostepna w pewnych godzinach. poza tymi godzinami cieknie cieniutko i powolutku. klimatyzazja w ramach kosztow pobytu wlaczana na pare godzin. mozna doplacic i wtedy jest czynna dluzej. najbardziej wskazana byla w godzinach nocnych. obsluga rzetelna, aczkolwiek bez usmiechu.