wielki dzien dla Wiktorii. Wiktoria to 10-letnia dziewczynka, corka mojej przyjaciolki. jezdzila do tej pory ze swoja mama co roku do polski, do swojej babci w tatry. tym razem jedzie ze mna, przyjaciolka swojej mamy. nie tylko to jest dla niej przezyciem. pierwszy raz w zyciu leci samolotem. celem naszej podrozy jest warszawa: jej tetno, zabytki i jej okolice. pobyt bedzie dosyc krotki, ale intensywny. w planach mam zwiedzenie lazienek, wilanowa, wizyte w zoo i palacu kultury, stare miasto i zamek krolewski i maly wypad do pultuska. mam nadzieje, ze zdazymy ze wszystkim.
pobudka o 5:30 i w droge na lotnisko. samolot odlatuje o 6:05. po szybkiej odprawie paszportowej wielkie pozegnanie z mama i mala wiktoria leci w swiat. na lotnisku zjadlysmy po kanapce i juz nas wolaja do samolotu. lot przebiegl dobrze, szybko i bez zadnych atrakcji. wiktoria odczula go troche w swoich uszach. podobal jej sie najbardziej start. to przyspieszenie i potem unoszenie sie w powietrzu. po uplywie 1,5 godziny znalazlysmy sie na polskiej, warszawskiej ziemi. poniewaz mialysmy ze soba tylko podreczny bagaz znalazlysmy sie szybko przed lotniskiem. taksowki czekaja na podroznych wiec z dojazdem do magdzi nie bylo problemu. pare minut po godzinie 10 bylysmy w domu u magdzi i pilysmy kawke i inne dobroci.